1976 – 1981 – POP SESSION
POP SESSION – festiwal muzyczny zainicjowany przez Andrzej Cybulskiego, ówczesnego dyrektora BART. Miał on być młodzieżową wersją niezwykle popularnego sopockiego Festiwalu Piosenki. Impreza nie miała sprecyzowanego profilu stylistycznym, ponieważ Polska Agencja Artystyczna PAGART, ówczesny monopolista w kontaktach międzynarodowych, nie kryjąc niechęci wobec zachodniego rocka, o których prosili organizatorzy dostarczała im wykonawców popowych, folkowych, a nawet jazzowych.
Festiwal wystartował w 1976 roku, choć pojawiają się sugestie, że miało to miejsce rok wcześniej. Impreza pierwotnie nosiła nazwę Międzynarodowe Spotkanie z Muzyką Pop i Rock – Pop Session (1977), a następnie Międzynarodowe Konfrontacje Muzyczne – Pop Session (1978-81). Szefami programowymi festiwalu byli kolejno: Roman Waschko (1977-79), Zygmunt Kiszakiewicz (1980) i Marian Zacharewicz (1981).
Wśród artystów grających lub flirtujących z jazzem na Pop Session wystąpili:



1976: Grażyna Łobaszewska z Ergo Band;
1977: Veronika Fischer & Band (NRD) oraz Krystyna Prońko, Leonard Kaczanowski z Koman Band (Janusz Koman, Paweł Serafiński, Remigiusz Kossacz, Waldemar Lubański, Henryk Tomala);
1978: Laboratorium (Janusz Grzywacz, Marek Stryszowski, Krzysztof i Paweł Ścierańscy, Mieczysław Górka); amerykański sekstet Auracle oraz międzynarodowa super-grupa United Jazz + Rock Ensemble;
1979: jazzu zabrakło, choć w programie umieszczono międzynarodową formację Family of Percussion;
1980: Krystyna Prońko & Prońko Band (Krystyna, Piotr, Wojciech Prońko, Henryk Woźniacki i Artur Dutkiewicz (key), Maciej Radziejewski (g), Marek Piotrowski (dr) oraz Stanisław Sojka (solo) i amerykański trębacz Freddie Hubbard;
1981: festiwal miał charakter stricte rockowy, co okazało się gwoździem do jego trumny.
Problem polegał ma tym, że zainteresowanie koncertem laureatów II Festiwalu Muzyki Młodej Generacji w Jarocinie, który był imprezą towarzyszącą festiwalowi, było tak duże, że przeniesiono go z Teatru Letniego do Opery Leśnej. To rozwiązanie nie pomogło i młodzież, która nie mogła dostać się na i tak przepełnioną widownię, nieustannie napierała na solidny betonowy płot aż w końcu, wdarła się do amfiteatru. Obyło się bez ofiar, choć milicjanci i ochroniarze w popłochu uciekali za sceną. Cała sytuacja, dla nowego dyrektora BART-u była wystarczającym argumentem by zlikwidować festiwal na zawsze.

